Trzeci policjant, jaszczurka z ogona (1)

Trzeci policjant, jaszczurka z ogona (1)

Text ©by Marek Gajdziński
Pics ©by DALL•E

1.

W jednym z odcinków serialu Lost (nie wiemy dokładnie w którym, nie oglądaliśmy) wspomniana została powieść Trzeci policjant Flanna O’Briena.[1] Rzecz i zjawisko reprezentujące kategorię pierwszą, bo to powieść ważna, fascynująca i wielce inspirująca.

Jej okładka pojawiła się na ekranie przez chyba nie dłużej niż sekundę. I to wystarczyło, by spowodować masowe zainteresowanie tym zapomnianym arcydziełem literatury. Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, w ciągu dwóch dni po emisji odcinka serialu w samych Stanach sprzedano kilkanaście tysięcy egzemplarzy powieści. Powieści pisarza, o którym pewnie większość z tej ogromnej rzeszy kupujących nigdy wcześniej nie słyszała.

Craig Wright, scenarzysta Lost, w jakimś wywiadzie powiedział, że przeczytanie powieści jest dla fanów serialu obowiązkowe i że powinni wynieść z lektury przynajmniej dwie ważne korzyści. Po pierwsze, znajdą w nim klucz i z jego pomocą będą w stanie więcej z tego (podobno wielce skomplikowanego) serialu zrozumieć. Po drugie, mówi Wright, gdyby nawet nadal nic z serialu nie rozumieli, to zostanie im chociaż satysfakcja z poznania wspaniałej powieści.

Tę rolę klucza łatwo nam sobie wyobrazić, bo rzeczywiście, tekst O’Briana i serial Lost mają wiele wspólnych elementów, do których należą wybrane miejsca, w których czas albo nie płynie, albo płynie inaczej, wolniej lub szybciej, w stosunku do reszty świata (w takim miejscu śpią dwaj policjanci z powieści, dzięki temu czas spania nie liczy im się do wieku i znacznie zwiększa relatywną długość życia) albo motyw polegający na tym, że najpierw marzy się o powrocie z dziwnej krainy (wyspy w serialu, komisariatu i jego najbliższego otoczenia w powieści) do domu, po czym odnajduje się świat domu tak odmieniony, że jedynym ratunkiem wydaje się powrócić do tamtego dziwnego świata, z którego się właśnie uciekło.

2.

O’Brien to pisarz znany i nieznany. Znany, bo dużo się o nim pisało i pisze. Podziwiany przez największych, tak różnych pisarzy, jak James Joyce czy Graham Greene. Uznawany obecnie za jednego z trzech najważniejszych twórców irlandzkiego modernizmu, razem z Joyce’m i Beckettem, oraz za prekursora postmodernizmu w literaturze. Nieznany, no bo kto czytał? Przynajmniej do niedawnej fali zainteresowania wywołanej serialem Lost? A nawet jeśli, to zwykle tylko jedną, tę najbardziej znaną powieść, At Swim-Two-Birds (Sweeney wsród drzew) z roku 1939.

Flann O’Brien urodził się jako Brian O’Nolan (Brian Ó Nualláin w wersji irlandzkiej) albo po prostu Nolan w roku 1911 w Strabane, w hrabstwie Tyrone, w mieście położonym dziś na granicy między Irlandią a należącą do Zjednoczonego Królestwa Irlandią Północną. Posługiwał się zarówno językiem angielskim, jaki i irlandzkim (gaelickim).

Studiował w University College w Dublinie, tam później mieszkał. Większość życia przepracował jako urzędnik irlandzkiej służby cywilnej, w 1953 roku przeszedł na emeryturę z powodu złego stanu zdrowia. Przez wiele lat prowadził satyryczną kolumnę tygodniową pod tytułem “Cruiskeen Lawn” (angielska wersja tytułu pewnej znanej piosenki irlandzkiej o celtyckich korzeniach) w Irish Timesie.

Jego pierwsza powieść, At Swim-Two-Birds, wyszła drukiem w roku 1939. Powieść ma kilka równolegle rozwijanych wątków i toczy się na kilku planach. Jak mówi Shanahan, jedna z występujących w At Swim-Two-Birdspostaci, jest to “opowieść o facecie nazwiskiem Sweeny, który zadarł z klerem i marnie na tym wyszedł. Został przeklęty – wyklęty – a skutek był taki, że facet zamienił się w pieprzonego ptaka”.[2] Tak w dużym skrócie wygląda wątek pierwszy, który można nazwać tytułowym, bo zarówno tytuł oryginału, pośrednio, jak i tytuł polski, bezpośrednio, odwołują się do średniowiecznej legendy o królu Sweeneyu.[3]

Drugi wątek, który wydaje się dużo ważniejszy, może nawet zasługuje na miano wątku głównego, bo stanowi klamrę powieści, dotyczy relacji narratora, ubogiego, nieskorego do pracy, lubiącego wypić i dobrze się wyspać młodzieńca, z dbającym o reputację i przestrzegającym surowych zasad moralnych wujem, urzędnikiem w browarach Guinnessa.

Młodzieniec studiuje w Dublinie, wuj udziela mu mieszkania i sprawuje nad nim pieczę, nie szczędząc porad i reprymend. Ten wątek szczególnie, choć pospołu z innymi, można uznać za próbę opisania Irlandczyków krytycznie jako narodu nudnych, gadatliwych nieudaczników, którzy oscylują między uzależnieniem od alkoholu a fałszywą pobożnością. W wolnym czasie, którego mu nie brakuje, bo na wykłady rzadko chodzi, student pisze powieść o trzech początkach, z których płyną dalej trzy wątki.  W ten sposób wątek drugi dzieli się na trzy pomniejsze wątki, których nie łączy nic poza osobą autora. Pierwszy z nich zaznajamia czytelników z Pukiem MacPhellimeyem, kolejnej wersji znanej chyba najlepiej ze Snu nocy letniej, wesołej i złowrogiej, w zależności od humoru albo wymogów sytuacji, postaci ze świata celtyckiej mitologii; drugi wprowadza osobę Johna Furriskeya, mężczyzny który urodził się jako dorosły, ze wspomnieniami dotyczącymi wydarzeń z jego 25-letniego życia, ale bez pamięci doznań zmysłowych, choćby takich, jak wygląd własnej twarzy w lustrze; trzeci koncentruje się na losach Finna MacCoola, herosa z irlandzkich legend. Autor, czyli student o nieznanym nam imieniu, zapowiadał we wstępie, że oprócz trzech wątków jego powieść będzie miała “stokroć więcej zakończeń”, ale groźby tej nie wypełnił.

Trzeci z najważniejszych wątków głównych At Swim-Two-Birds, który zasługuje na miano wątku metafikcyjnego, albo wręcz meta-metafikcyjnego, wydaje się najciekawszy i najbardziej pomysłowy. Toczy się wokół spisku zawiązanego przez grupę postaci, które w powieści występują, ale nie są z tego zadowolone. Postanawiają zatem odebrać fikcyjnemu, stworzonemu przez studenta autorowi, Dermotowi Trellisowi, władzę nad kierowaniem rozwojem wypadków i jednocześnie zemścić się na nim za doznane krzywdy – na przykład za to, że są, jak Furriskey, płaskie, niepełne, wręcz fragmentaryczne. W tym celu posługują się chłopcem o imieniu Orlick, postacią o półiluzorycznym charakterze, zrodzoną ze związku autora opowieści w opowieści, Trellisa, z jedną ze swoich bohaterek, Sheilą Lamont. Orlick ma wrodzony talent do pisania, jego uczucia wobec ojca są przynajmniej ambiwalentne, więc łatwo daje się namówić na poprowadzenie narracji w nowym kierunku. Wykorzystując czas, kiedy Trellis śpi, Orlick pisze nową wersję opowieści. Tak powstaje historia autora, Trellisa, który budzi się w świecie swojej własnej narracji i odkrywa, że nie ma żadnej kontroli nad tym, co się dzieje. Nowa rzeczywistość przypomina piekło, z Pukiem w miejsce Lucyfera. Puk poddaje Trellisa serii wymyślnych tortur. Jako że zemsta opiera się również na powtórzeniach, At Swim-Two-Birds antycypuje pomysł, na którym zostanie później oparta fabuła Trzeciego policjanta, założenie, że piekło jest jak serial, którego drugi i każdy następny sezon jest powtórzeniem pierwszego, z drobnymi tylko modyfikacjami; że skazani tam jesteśmy na niemającą kresu wędrówkę po multiwersum, na przeżywanie na nowo tych samych sytuacji w coraz dziwaczniejszych, coraz mniej przyjaznych wersjach. Tyle, że w Sweeneyu wśród drzew powtórzenia są ograniczone, a męki piekielne kończą się przedwcześnie, kiedy Teresa, hotelowa pokojówka, podczas sprzątania pokoju zajmowanego przez Trellisa, bierze rękopis powieści za śmieci i wrzuca go do kominka, by podtrzymać gasnący ogień.

Tytuł powieści, At Swim-Two-Birds, nawiązuje do brodu na rzece Shannon, którym miał się przeprawiać legendarny król Sweeney, jedna z kluczowych postaci w powieści. Bród znajdował się pomiędzy miejscowościami Clonmacnoise i Shannonbridge, zwano go w średnich wiekach Snám dá Én, co znaczyło “przeprawa dwóch ptaszków”. Znaczenie to zagubiło się w tytule polskiego przekładu z 1996 roku, tłumacz, Krzysztof Fordoński, posłużył się wcześniejszą wersją tytułu, Sweeney in the Tree, czyli Sweeney wśród drzew. Powieść została całkiem dobrze przyjęta – wśród jej admiratorów znalazł się Dylan Thomas, który napisał, że książka nadaje się doskonale na prezent dla siostry (pod warunkiem, że siostra ma poczucie humoru, lubi przeklinać i nie wylewa za kołnierz). Niestety, krytycy zgodnie dopatrywali się wpływów Jamesa Joyce’a, co Nolana wielce irytowało. Bo miał do Joyce’a stosunek dziwnie dwuznaczny, z jednej strony go podziwiał, z drugiej krytykował. Prostszy był stosunek odwrotny, Joyce’a do O’Briana, zasadzający się na bezwarunkowym uznaniu: to “prawdziwy pisarz z duszą wielkiego komika”, stwierdził. Kiedy Samuel Beckett, który był w owym czasie chyba sekretarzem Joyce’a, przekazał O’Brianowi słowa uznania od mistrza, ten miał prychnąć w odpowiedzi: “Joyce, ten autor podrasowanych opowieści dla kucharek!”[4]

Sprzedaż też dobrze się zapowiadała i może nawet byłby to bestseller, gdyby nie wybuch drugiej wojny światowej, który zepchnął tego rodzaju sprawy na drugi albo i trzeci tor. W dodatku prawie cały nakład (sprzedano wcześniej tylko trochę ponad 200 egzemplarzy) spłonął, kiedy niemiecka bomba trafiła w magazyn wydawcy w Londynie podczas Blitzu.

W rezultacie takiego obrotu spraw nikt się O’Brienem za bardzo nie interesował przez kolejnych 20 lat. Drugiej powieści, The Third Policeman, którą napisał w roku 1940, nie udało mu się w ogóle opublikować. Mogło to być związane z wojną, ale także z tym, że kiedy złożył do druku u Longmana pierwszą powieść, jej recenzentem był Graham Greene, którego entuzjastyczna recenzja pewnie się do sukcesu przyczyniła – porównał At Swim-Two-Birds do Ulissesa, ale też, co może bardziej nobilitujące, do Życia i myśli JW Pana Tristrama Shandy autorstwa Laurence’a Sterne’a, być może najwspanialszej powieści, jaką kiedykolwiek napisano. Ale w 1940 Greene już w Longmanie nie pracował.

Ciąg dalszy wkrótce….

[1] Mowa o pierwszym odcinku drugiego sezonu, zatytułowanym “Man of Science, Man of Faith” (przypisek redakcji).

[2] Flann O’Brien, Sweeny wśród drzew, Rebis, Poznań, 1996. Przekład: Krzysztof Fordoński.

[3] Tekst legendy, datowany na okres pomiędzy wiekami XII a XVI, nosi irlandzki tytuł Buile Shuibhne (albo Buile Suibne) i jest tłumaczony na angielski jako The Madness of Suibhne (Szaleństwo Suibhneja). Suibhne mac Colmáin był według legendy królem Dál nAraidi, kraju położonego w północno-wschodniej części dzisiejszego Ulsteru. W wyniku rzuconej na niego klątwy w jednej chwili postradał zmysły, porzucił pole bitwy i ruszył w pieszą tułaczkę po wyspie. Sweeney to angielska wersja imienia króla. Nota bene: w wersji polskiej powieści At Swim-Two-Birds, z niewiadomych mi powodów, imię Sweeney pisane jest jako Sweeny.

[4] Aidan Higgins, “The hidden narrator,” Asylum Arts Review 1.1 (Autumn 1995): 2–7.

 

Marek Gajdziński jest pisarzem, dramaturgiem, tłumaczem literatury i nauczycielem. Powieści i opowiadania: Spacer do kresu dnia (Iskry, 1989), Głowa konia (Państwowy Instytut Wydawniczy, 1996), Droga do Indii (Zielona Sowa, 2000). Na podstawie opowiadań Tadeusza Różewicza i Marka Gajdzińskiego w Teatrze Telewizji powstał spektakl Badyle (2020) w reżyserii Andrzeja Barańskiego.

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert

Cookie Consent mit Real Cookie Banner