klubkatarakt

Im Januar

Update

Das Festival wurde für 2021 abgesagt und wird dann 2022 statt finden. Die Organisatoren schreiben, es sei nicht möglich, die Musik online zu präsentieren, die sie präsentieren. Es stimmt. Nicht alle Festivals sind online sinnvoll. Also hoffen wir, uns 2022 auf Klubkatarakt freuen zu können. 

Denn es kann niemand sagen, wann. Geplant war Ende Januar, dann wurde es auf den Februar verschoben und wir hoffen, dass es statt findet. Das Festival der experimentellen Musik. Hier geht es zum Programm: https://www.klubkatarakt.net.

 

Klubkatarakt

Głodne Duchy (Część III)

Publikujemy niniejszym trzecią część tekstu Marka Gajdzińskiego pt. Głodne Duchy. Część trzecia ukaże się niebawem. Część pierwsza ukazała się tutaj.Część druga tutaj.

© by Gajdziński, Marek, Artykuł ukazał się w BLIZA, kwartalnik artystyczny, 1.37 (2020), pp. 61 – 75

      Liverpool, 5 lutego 2004, przed południem

     Tego dnia niektórzy nie mieli ochoty jechać do kokli. Bo to było Yuan Xiao, chińskie Święto Wiosennej Latarni. A w takie święto pracować nie wypada, tylko spędzać je z bliskimi. Ale szef powiedział, że jest akurat okazja, bo jego brytyjskiemu kontrahentowi brakowało rąk do pracy, więc nie mają wyjścia. Wszyscy muszą jechać. Taki jest los kulisów. To znaczy imigrantów z Chin pracujących w ramach systemu współczesnego niewolnictwa. To znaczy za rażąco małą stawkę, pod przymusem związanym z nielegalnym statusem imigracyjnym.

     Szef podzielił ich na dwie grupy i wysłał dwoma samochodami. Wyjechali z Liverpoolu na autostradę M6 i ruszyli wzdłuż wybrzeża na północ, przez Preston. Samochód, którym jechała Hua, popsuł się. I to tak, że nie dało się go naprędce naprawić. Mimo święta, Ah nie chciała stracić zarobku. Zadzwoniła do swojego chłopaka, który jechał drugim samochodem. Zhifang, po krótkiej konsultacji z kierowcą, odpowiedział jej, że nie da rady, bo ich samochód jest pełny. Poza tym byli już chyba dalej i kierowca nie zamierzał zawracać. Hua razem z resztą ekipy ze swojego samochodu wróciła do Liverpoolu.

Jakiś Anglik wysunął nadgarstek z zegarkiem i znacząco w niego postukał. Jakby pytał, czy ktoś się tu zna na naprawianiu zegarków.

CITY IMPRESSION (fib..) | Artist unknown | Photo ©by Max Dogin

     Zatoka Morecambe, okolice Warton Sands, 5 lutego 2004, około godziny 18:00

     Kokle zbiera się podczas odpływu, na odkrytych przez wodę ławicach piachu, czasem kilka mil od linii brzegu. Za 25 kilogramów kokli Chińczycy dostawali po pięć funtów. Nic dziwnego, że musieli zdrowo zasuwać. Nie bardzo mieli czas zwracać uwagę na to, co się wokół nich dzieje. A robiło się już ciemno. Ledwo widać było cokolwiek, o brzegu nie mówiąc. W pewnym momencie zaczęły ich mijać grupy innych poławiaczy, wracających na brzeg. Niektórzy podchodzili, szturchali delikatnie w ramię i coś mówili. Ale nikt nie rozumiał, co. Jakiś Anglik wysunął nadgarstek z zegarkiem i znacząco w niego postukał. Jakby pytał, czy ktoś się tu zna na naprawianiu zegarków. Ale Chińczycy nie mieli wśród siebie zegarmistrza. Jeden z rybaków wspominał potem, że zatrzymał się przy jednym z Chińczyków i powiedział, że najwyższy czas się zbierać. Chińczyk patrzył na niego, pokiwał głową, jakby rozumiał, uśmiechnął się, odwrócił i odszedł do swoich.

Wszyscy mieli telefony. Ale zamiast szukać pomocy, dzwonili do swoich rodzin w Chinach.

     Grupa liczyła w sumie 38 osób. Ale wielu zostało na brzegu, bo nie starczyło dla nich sprzętu albo ubrania ochronnego. Na zatokę wyjechały 24 osoby, w tym dwie kobiety. Wszyscy z Chin, w ogromnej większości z prowincji Fujian. W wieku od 18 do 45 lat. Było ciemno i wiał wiatr. Gdyby nie wiał, może byłoby słychać przybierającą wodę. A tak zorientowali się dopiero wtedy, gdy wody mieli już po kostki. Rzucili się do samochodu, udało się ruszyć, ale nie za bardzo było wiadomo, w którą stronę jechać. W dodatku szybko utknęli na jakiejś łasze ruchomego piasku. Samochód zanurzył się po osie i odmówił dalszej jazdy. Nikt nie myślał racjonalnie. Ogarnęła ich panika. Zgromadzili się na dachu samochodu i czekali. Tylko na co? Woda zalewała wnętrze wozu.

     Wszyscy mieli telefony. Ale zamiast szukać pomocy, dzwonili do swoich rodzin w Chinach. Zhifanga zadzwonił do Liverpoolu, do z Hua. To była ich ostatnia rozmowa. Jakby już wiedzieli, że nie ma szans. Że trzeba się pożegnać. No bo spróbujmy sobie to wyobrazić. Jest luty, i choć zimy w Brytanii to nie to, co w Polsce, jest zdecydowanie zimno. W dodatku leje się z nieba i wieje silny wiatr. Wszyscy są mokrzy i trzęsą się, jeśli nie z zimna, to ze strachu. Jedyna realna pomoc, na jaką mogliby liczyć, to helikopter straży przybrzeżnej. Ale jak się z tą strażą porozumieć? Jak im powiedzieć, gdzie jesteśmy, jeśli oni nie rozumieją naszego języka, a my ich? A nawet gdybyśmy język znali, skąd mamy wiedzieć, gdzie jesteśmy? Gdzieś na zatoce, która rozciąga się na obszarze ponad 300 kilometrów kwadratowych.

A potem głos się urywa. Albo dzwoniący stracił zasięg, albo wyczerpały mu się pomysły na to, co powiedzieć. Albo telefon zalała woda.

CITY IMPRESSION (Ritter) | Artist unknown | Photo ©by Max Dogin

     Guo Bing Long jest jedynym z grupy, któremu udaje się dodzwonić pod numer alarmowy 999. Komunikat, który przekazuje dyżurnej osobie jest dramatyczny, “tonąć woda, dużo, dużo, tonąć woda”, ale pozbawiony ważnych szczegółów. Słychać to podczas rozprawy w sądzie w Preston. Na pytanie operatora, gdzie dokładnie jest, Long raz jeszcze powtarza: “Tonąć woda, tonąć woda”. A potem głos się urywa. Albo dzwoniący straciłzasięg, albo wyczerpały mu się pomysły na to, co powiedzieć. Albo telefon zalała woda. Nie, to niemożliwe. Bo Long jeszcze potem raz dzwonił. Do żony w Chinach. Też odtworzono tę rozmowę podczas rozprawy. “Jestem w wielkim niebezpieczeństwie. Woda sięga mi do piersi. Możliwe, że umrę. Mój szef się pomylił. Źle obliczył czas. Powinien nas odwołać godzinę temu. Powiedz rodzinie, żeby się za mnie modlili. To już blisko. Za blisko. Umieram.”

     Wcześniej tej samej nocy pod numer alarmowy zadzwoniły dwie inne osoby. Najpierw miejscowy rybak z wiadomością, że po zatoce krąży jakiś samochód i że dziwnie się zachowuje. To jeszcze nie było alarmujące. No bo wiadomo, dzieciaki z Morecambe lubią sobie po pijaku pojeździć i pobawić się z morzem w kotka i myszkę. Oni myszka, morze kotek. Potem jakaś kobieta, która się nie przedstawiła. Mówiła z akcentem wskazującym na Liverpool. Powiedziała, że “mam dużą grupę chińskich chłopców na Zatoce Morecambe, utknęli i nie mogą wrócić. Wyślijcie po nich samolot albo coś takiego”. To już brzmiało poważniej, ale nadal brakowało szczegółów. Kobietę później zidentyfikowano jako Janie Bannister, 18-letnią partnerkę Lin Mu Yonga, jednego z szefów gangu.

Nie było dokąd uciekać. Bo woda, zanim pojawiła się na tej położnej nieco wyżej od reszty łasze piachu, zdążyła zalać wszystko dokoła niej.

     O tym, o której zaczyna się pracę i o której kończy, decydował szef, który z kilkoma innymi został na brzegu. Nie wiadomo, czy sprawdził, o której miał być tamtego dnia przypływ. Ale nawet jeśli sprawdził, pewnie niewiele by to dało. Bo warunki były wyjątkowe i trzeba było odpowiednio do nich postępować. To znaczy, że nawet jeśli wiedział, że przypływ rozpoczyna się o 21:00, to powinien był odwołać grupę najpóźniej około 19:00. Bo podczas takiego silnego wiatru od morza przypływ może się pojawić wcześniej. Wie o tym każdy rybak. Ale Ren nie był rybakiem. Tylko dużym szefem małego gangu.

     Fala przypływu zwykle porusza się w tempie nie większym niż około pięciu kilometrów na godzinę. Po prawie płaskim, lekko tylko idącym pod górę dnie. Ale jeśli przyłoży się do tego wicher taki, jak tamtej nocy, może być i kilkanaście kilometrów na godzinę. Nawet biegiem trudno uciec. W dodatku uciekać nie ma dokąd. Bo woda, zanim pojawiła się na tej położnej nieco wyżej od reszty łasze piachu, zdążyła zalać wszystko dokoła niej. I teraz, żeby dostać się na ląd, trzeba pokonać dwumetrową głębinę ciągnącą się przez kilka kilometrów. Miejscowi rybacy, analizujący tragedię długo po tym, jak się wydarzyła, doszli do wniosku, że ratunek był. Że można było dostać się do brzegu idąc najpierw w trochę innym kierunku. Naokoło. Ale by tego dokonać, trzeba by znać dobrze zatokę. Albo przynajmniej tę jej część. A Chińczycy nic o niej nie wiedzieli. Po raz pierwszy zapuścili się tak daleko.

     Kiedy poziom morza przekroczył wysokość samochodu, nie było już innego wyjścia jak próbować przepłynąć głęboką wodę dzielącą ich płyciznę od brzegu. Bo stojąc tracili więcej ciepła niż płynąc. Tylko nie wszyscy potrafili pływać.

CITY IMPRESSION (Revolver) | Artist unknown | Photo ©by Max Dogin

Na pierwsze ciało natknął się rybak jadący traktorem po dnie wolnej już od wody zatoki, około trzeciej nad ranem.

     Z początku rozmiar tragedii nie był znany. Poszukiwania, mocno utrudnione przez sztorm, trwały całą noc. Nie było wiadomo, co się naprawdę stało. Można było przypuszczać, że ci, którzy dotarli szczęśliwie do brzegu, zaraz się gdzieś pochowali w obawie przed policją. No bo w końcu byli nielegalni. Na pierwsze ciało natknął się rybak jadący traktorem po dnie wolnej już od wody zatoki, około trzeciej nad ranem. Do końca dnia zaleziono w sumie 21 ciał. Los reszty długo nie był znany. Dopiero po sześciu latach, w roku 2010, ciągle zmieniające się dno odkryło czaszkę 22. ofiary, należącą do Liu Qin. W tej chwili nieznany jest wciąż los jednej już tylko osoby z grupy, Dong Xin Wu. Ale chyba nikt nie ma nadziei, że przeżyła. Z całej 24 osobowej grupy tylko jedna osoba ocalała. Li Hua. Przypadkiem udało mu się trafić na Priest Skear, kamienną płyciznę, która jeszcze nie została całkiem zalana. Stamtąd uratował go helikopter, o godzinie 22:00. Dzięki temu przypadła mu rola świadka koronnego podczas procesu. Zeznawał z ukrycia, pojawiając się w sądzie wyłącznie na ekranie telewizora. Jego zeznania bardzo pomogły w udowodnieniu winy oskarżonym. Dziś żyje gdzieś w UK pod nowym nazwiskiem. Wydarzenia z 2004 roku wciąż nie dają mu spać. Szczególnie w okolicach Święta Wiosennej Latarni.

     Grupa ślepców wyprowadzonych w pole przez Michaela Wilsona, piastującego stanowisko Jej Królewskiej Mości Przewodnika Po Piaskach. W pole kokli – to znaczy w morze. Na środek zatoki. Tak wygląda jedna z akcji na cele dobroczynne, marsz niewidomych przez zatokę podczas odpływu, z Arnside na drugi brzeg, głównie po łachach piaskowych, ale miejscami po pas w wodzie (to chyba te ukryte kanały, przed którymi ostrzegała tablica), organizowany raz w roku przez Galloway’s Society for the Blind. Latem, w sierpniu, ale o zmiennej dacie, bo wszystko zależy tu od pogody. A jak już się datę ustali, to też nic pewnego. Bo często trzeba zmieniać. Coś jak nasz doroczny Marsz Śledzia przez Zatokę Pucką po Rybitwiej Mieliźnie, z Kuźnicy do Rewy. Tylko z silniejszym dreszczem. I bez protestów. Bo Marsz Śledzia, jak wiele imprez w Polsce, ma zarówno gorących zwolenników, jak i zaciekłych przeciwników, głównie ekologów. A tu jakoś nikomu nie przeszkadza.

     Uczestnicy jednego z podobnych marszów, w roku 2014, natknęli się na wystający z dna wrak samochodu. Okazało się, że był to ten sam pojazd, który kiedyś przywiózł grupę chińskich zbieraczy kokli. W tym samym miejscu, w którym rozegrał się finał tragedii. Kapryśne morze potrzebowało 10 lat, by go odsłonić. Znaleziono też kilka worków z muszlami, które udało im się zebrać. Po jakimś czasie wszystko to znowu przykrył piasek.Ashes to ashes, dust to dust.

Po tragedii Chińczycy przestali się pojawiać w Zatoce Morecambe. Zastąpili ich Polacy i inni przybysze z naszej części Europy

     Po tragedii w 2004 roku zrobił się szum. Ludzie żądali zmian. Władze uznały słuszność postulatów. Ale w sumie niewiele się zmieniło. Tylko Chińczycy przestali się pojawiać w Zatoce Morecambe. Zastąpili ich Polacy i inni przybysze z naszej części Europy. Podjęto pewne kroki, by zapobiec takim sytuacjom w przyszłości. Ale to nie takie proste. Powołano do życia Zarząd Rybołówstwa Przybrzeżnego i Konserwacji, którego zadaniem jest kontrolować dostęp do łowisk poprzez wydawanie licencji osobom spełniającym odpowiednie warunki. To znaczy takim, które mają właściwy sprzęt, przeszli odpowiednie przeszkolenie z zakresu technik poławiania i bezpieczeństwa pracy, a także dysponują wiedzą dotyczącą topografii i specyfiki terenu, szczególnie oddziaływania warunków atmosferycznych i pływów morza.

CITY IMPRESSION (Smash Patriarchy) | Artist unknown | Photo ©by Max Dogin

     Zarząd ma kontrolerów sprawdzających, czy poławiacze mają odpowiednie pozwolenia. Tylko kontrolerów jest kilku, a poławiacze liczą się na setki i tysiące. Więc w praktyce mało kto się tym przejmuje. No i od czego są współpracujący z gangsterami ludzie, którzy zajmują się podrabianiem dokumentów. Poza tym Anglicy do tych prób regulowania połowów mają ambiwalentny stosunek. Bo to pierwszy raz od 800 lat. A dokładnie od roku 1215, kiedy to, pod wpływem nacisku ze strony wasali, przyjęta została przez króla Jana bez Ziemi Magna Carta (Magna Charta Libertatum), Wielka Karta Swobód, fundament europejskiej demokracji. Wśród gwarantowanych nią przywilejów znalazło się nieskrępowane prawo do poławiania owoców morza na własne potrzeby.

     Nie bez znaczenia jest też fakt, że zbieranie kokli ręcznie jest uznawane za ekologiczne. Bo alternatywą byłoby przemysłowe trałowanie z łodzi, w wyniku którego wylęgarnie skorupiaków mogłyby ulec trwałemu zniszczeniu.

Część czwarta czyli ostatnia niebawem.

Polish Radio Experimental Studio

Töne. Manchmal auch Stille. Manchmal auch das Hier. Und das Jetzt. Und ich denke dabei nicht an Zen. Ich kann dabei auch daran denken, was diese mit mir machen. Oder daran, die Welt zu erfassen. Ich kann mich dem Phänomen des Tons hingeben (und dabei gar nicht an Sloterdijk denken und seinen Postulat, Philosophie als Möglichkeit der Entdeckung zu nutzen). Dann können Töne ähnlich den husserlschen Briefkästen erfasst. Als etwas, was betrachtet wird, als etwas, das erfasst wird. 

 

 

Bogusław Schaeffer, ‘Symphony – Electronic Music’, 1964, 1st page of the score. AUREA PORTA Foundation CC BY-SA 4.0

 

 

Dabei fällt mir auch eine zweite Perspektive ein. Unser Gehirn erfasst die Realität und gibt unserem Bewusstsein lediglich ein Abbild dessen, was wir sehen. Es fällt vor Allem bei den Kanizsa Experimenten auf. Und ähnlich funktioniert es bei Tönen. Wir erwarten eine gewisse Tonfolge. Denn daran ist unser Gehirn gewohnt. Weichen diese Tonfolgen ab oder hören wir neue Töne, so müssen diese erstmal verarbeitet werden. Wenn gewohnte Tonfolgen auf ungewohntes treffen, wird es von unserem Gehirn zunächst als ein Fehler wahr genommen. Aber nicht immer. Und dann hören wir. 

Das Portal culture.pl hat nicht nur einige Tonfolgen zur Verfügung gestellt (für die Musiker unter uns) sondern auch einen Film über das Experimentelle Studio des Polnischen Radios veröffentlicht. Es lohnt sich zu lauschen. Und zu schauen. Und darüber nachzudenken.  

ACHTUNG:

Alle Links sind extern. 

 

Der Film unter dem folgenden Link: 

https://www.youtube.com/watch?v=_ldAxZuzruQ&feature=emb_title

Farewell Amor

Beschreibungen bei Filmen bringen meistens wenig. Vielleicht auch nichts. Als ich die Beschreibung zu Ekwa Msangis Farewell Amor las, dachte ich, es sei ein Film über die Emigration. Und vielleicht ein Film über die Liebe, über zwei Menschen, die sich nach Jahren wieder gefunden haben. Und vielleicht hätte ich den Film dann nicht geschaut. Doch das ist lediglich der Rahmen. Wenn ich eine tiefe Analyse des Films durchführen würde, wäre es auch eventuell ein Film über die Liebe. 

Doch manche Erzählungen haben auch einen anderen Boden. Eine andere Interpretationsebene. Farewell Amor hat eine solche zweite Ebene. Es bedeutet jetzt nicht, dass wir den Film 100 Mal schauen sollten, um ihn zu verstehen. Aber es ist angenehm, auch die zweite Ebene zu sehen. Darüber, welchen Einfluß eine starke, konservative Ideologie auf den einzelnen haben kann. Und was passiert, wenn diese Ideologie auf die menschliche Dimension trifft. 

Zur Zeit läuft Farewell Amor auf mubi.com

“Pozo profundo de emociones”

©by Camila Montoya. Camila is a writer, she lives in Medellin, Colombia. 

Cuando deje de buscar el amor. El llegó a mi de forma inesperada, en la muerte renació el amor, el sentir… Te encontré cuando la muerte llamaba a la puerta y yo fui tú ángel, tu musa que tenías que sentir antes de irte.
Me eleve en tu locura infinita y me hiciste sentir lo que hace años no sentía… Lo que algún día alguien mató.. y entonces me di cuenta que tal vez esa persona se mató a si misma por que mi amor seguía tan intacto como cuando nací y era una criatura pura…

Y aunque ahora mi mente tenga un poco de malicia mi corazón ama como una persona que no conoce el mal… O tal vez amo tanto por que conozco que en el mal nadie ama y malditos son los que no conocen el amor.

Mi ángel en mi infierno… Quien hace que sude en las llamas de la lujuria haciendo que mi alma peque
Peque por amor, peque por sentir, por explorar este sentimiento que llevo guardado y que simplemente no me deja evolucionar.

Quiero volar, volar muy lejos y sentir el rigor de que no volveré a casa… Y darme cuenta que mi único hogar soy yo 

Llévame a tu mundo, a tu universo y muéstrame la maravilla que hay en ti… Tus capacidades y tus defectos

Déjame enamorarme de cada parte de ti, de cada faceta… En tus mejores días y en los peores y aunque nunca leerás esto, este mensaje lo envío al universo y el te lo leerá através de pensamientos hacia mi… 
Ven, enamórate de esta mujer que quiere dar todo por ti, que se lanzó a un poso sin importar morir… Pero quiere vivir para amarte…

Ven a mi amor mío, hazme el amor sin pausas y Amame sin condiciones… Querramonos libres amor mío…  

Déjame sentir el calor de tu corazón, el esplendor de tu alma… Descubramos nuestras almas atraves de nuestro amor 

Ven amor mío, evolucionemos juntos en un universo paralelo donde no habrán reglas… Donde solo estaremos tú y yo… Y la nada haciendonos ser todo

Adventsaktion

Heute starten wir mit unserer Adventsaktion. Der Kunst geht es nicht so gut in der letzten Zeit, daher hat unser Adventskalender keine 24 sondern nur 3 Türchen. Oder vielleicht mehr. Jeden Sonntag bis Weihnachten präsentieren wir einen Track von nystada. Die Tracks erscheinen auf Bandcamp und sind kostenfrei zu erhalten. Hier das erste Türchen: https://zenvampires.net/2020/12/cycles/ 

Und hier das zweite: https://zenvampires.net/2020/12/cycles-2/

Und hier das dritte: https://zenvampires.bandcamp.com/track/cycles-3

 

Cycles

Thinking about cycles is like to think about the time. And we have more than only one reason to think on it right now. The first is, because the year comes to his end and a new cycle will start soon. This is the time, when we can think about the time. And what it means. In the Kantian conception of time (we all know it), time appears as a line, as something with a beginning and an end. It is correct for his own theories but usually time is a cycle. Something what begins, comes to a point, ends and begins again. In the Hegelian dialectic a process begins again, after it becomes a synthesis it swipes and is a thesis again. Like a cycle. But I am not a Hegelian. 

Let us think on time and the meaning of time. And let us listen to Cycles. 

 

We are happy to present three cycles by nystada. Today the first one. On Bandcamp for free:

https://zenvampires.bandcamp.com/track/cycles   

Watch Docs

Film fas Online

The 20th Watch Docs film festival (a human rights film festival organised by the Helsinki Foundation for Human Rights) takes place online this year. From 04th – 12th of December. Here is the link: https://watchdocs.pl/en/. Movies are visible only in Poland. 

Festival
Cookie Consent mit Real Cookie Banner