Trzeci policjant, jaszczurka z ogona (2)​

Trzeci policjant, jaszczurka z ogona (2)​

Text ©by Marek Gajdziński
Pics ©by DALL•E

Część pierwsza eseju ukazała się tutaj.

3.

Brak znaczących sukcesów literackich znalazł ujście we wzmożonej aktywności O’Briena jako felietonisty. By jeszcze bardziej ukryć swoją tożsamość (jako państwowemu urzędnikowi nie wolno mu było wyrażać publicznie osobistych poglądów), przybrał kolejny pseudonim (Myles na Gopaleen aka Myles na gCopaleen) i oddał się z zapałem pisaniu satyrycznych, czasem żartobliwych, częściej napastliwych (potrafił zwracać się do swoich czytelników per “wy zadowolone z siebie, aroganckie, przemądrzałe, fałszywe, głupie i tłuste świnie”) felietonów dla Irish Times. W jednym z nich napisał, że Hitler pałał do Sweeneya wśród drzew tak wielką odrazą, że postanowił rozpocząć wojnę, by móc się z nim rozprawić. Na pocieszenie też została mu konstatacja, że choć mało znana, powieść przetrwała, za to o Hitlerze nie da się tego powiedzieć. Wybór felietonów zatytułowany “Myles na Gopaleen” (razem z Trzecim policjantem i “Ustępem w tunelu”, esejem o twórczości Joyce’a) ukazał się po polsku w Literaturze na świecie nr 5/1984 (154).

O’Brien zmarł przedwcześnie, 1 kwietnia 1966 roku, w wieku 55 lat. Najprawdopodobniej mocno przyczyniła się do tego jego wieloletnia choroba alkoholowa. Podobno pił regularnie od samego rana (jego ulubionym trunkiem było coś, co zwie się barley wine i dosłownie znaczy wino jęczmienne, ale w praktyce sprowadza się do mocnego, zawierającego od 6 do 12 procent alkoholu piwa górnej fermentacji w kolorze od bursztynu po czerń nocnego nieba podczas nowiu nad akermańskim stepem), a pisał głównie przed południem, w tym magicznym okienku czasu, kiedy kac już ustępował, a wypijane kliny nie zdążyły mu jeszcze odebrać niezbędnego minimum przytomności umysłu. Wpadał wtedy na tak ciekawe pomysły, jak ten o człowieku, który wynalazł napój o działaniu dokładnie przeciwnym do alkoholu. W praktyce wyglądało to tak, że po wypiciu kufelka tego różowego napoju czujemy się w pierwszej chwili mocno wczorajsi, ogólnie rozbici, wszystko nas boli, szczególnie głowa i brzuch. Więc szybko pijemy drugą szklaneczkę i wpadamy w depresję. Po trzeciej masz ochotę kogoś zabić, po czwartej ze sobą skończyć. No i tak dalej. Ale warto to wszystko przecierpieć dla przyjemności dnia następnego. Bo po niekontrolowanej utracie przytomności budzimy się wczesnym rankiem jakby w innym świecie, rześcy i pogodni niczym nowo narodzony skowronek. Mamy ochotę śpiewać z radości i rzeczywiście, śpiewamy, a wraz z nami cały świat. Ptasi śpiew zamiast kociokwiku. Śpiewamy i tańczymy stojąc w otwartym na oścież oknie, a ludzie idący ulicą zatrzymują się pod naszym domem w nadziei, że nasze szczęście im też się udzieli. I rzeczywiście, zaczynają śpiewać i tańczyć. Czujemy się wszyscy nie tyle wczorajsi, co jutrzejsi!

4.

Do przedwczesnej śmierci mogło się też przyczynić rozgoryczenie związane z odrzuceniem przez wydawcę Trzeciego policjanta. Kiedy znajomi pytali Nolana, co się z tym tekstem właściwie stało, odpowiadał im, że zaginął. Jak to, dziwili się. A on im na to opowiadał taką mniej więcej historyjkę, że wybrał się podróż, tekst zabrał ze sobą, zamknął go w bagażniku. Ale bagażnik otworzył się podczas jazdy i tekst, kartka po kartce, wywiało. Kiedy się zorientował, nie było już ani co, ani gdzie zbierać. Tak mówił. Choć w rzeczywistości wszystkie kartki miał do końca życia na oku, leżały jedna na drugiej na komodzie w pokoju jadalnym. Nigdy więcej nie próbował tej powieści wydać drukiem ani nawet nie zachęcał nikogo do lektury. Przeciwnie, można wręcz powiedzieć, że przez ponad 25 lat strzegł tego tekstu, by nikt go przypadkiem nie przeczytał.

Trzeci policjant został ostatecznie opublikowany w roku 1967, kiedy wdowa po pisarzu spakowała maszynopis do koperty i wysłała do wydawcy, ale nie do Longmana, tylko do oficyny MacGibbon and Kee. Jedna z pierwszych recenzji określiła tekst jako “napięty, ponury i groźny”, bliższy w tonie Beckettowi niż Joyce’owi, z którym kojarzono “odprężonego i zabawnego” Sweeneya wśród drzew. Nie było zgody, czy nowa powieść jest mniej czy bardziej zwariowana od pierwszej i czy to dobrze, czy źle. Ale generalnie sporo o książce pisano, więc pewnie ją też czytano. Z czasem wagą w ocenie krytyków i popularnością wśród czytelników Trzeci policjant dogonił At Swim-Two-Birds, a w ostatnich latach zaczyna wyraźnie dominować pogląd, że jest to największe artystyczne osiągnięcie Nolana. Widać to już wyraźnie w poświęconym w całości temu twórcy numerze wychodzącego trzy razy w roku czasopisma Review of Contemporary Fiction (vol. 31, no. 3, Fall. 2011), zborze esejów, których autorzy zdecydowanie najchętniej piszą o różnych aspektach Trzeciego policjanta.

5.

O co właściwie chodzi w tej powieści? Na tak postawione pytanie odpowiedzieć łatwo i niełatwo. Łatwo, bo zawsze można uznać, że o rower, prawda? No bo jak z tekstu wiadomo, jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o rower. Albo coś z rowerem związanego. Choćby o pedały.

Niełatwo, bo w obliczu tej powieści jesteśmy jak ci ślepcy, którzy macają słonia. Każdy maca inną część i wyciąga z tego inne niż inni wnioski o tym, czym jest słoń w całości. I nie są w stanie dojść do porozumienia. Dlatego każdy czytelnik może w opowieści O’Briena zobaczyć i odkryć coś innego, w zależności od tego, co sam jest w stanie do niej wnieść. Na przykład uwspółcześnioną wariację na temat Alicji w krainie czarów, Podróży Guliwera albo Boskiej komedii Dantego. Religijną przypowieść o zbrodni i karze. Perspektywę katolicką i czyściec, protestancką i koncept wybraństwa, buddyjską i stan zwany bardo. Satyrę społeczną albo polityczną, krytykę Irlandii i Irlandczyków, a może całej ludzkości. Traktat filozoficzny, fantastykę naukową, kryminał, dreszczowiec albo czarną komedię. Opowieść za krótką albo za długą, fascynującą lub nudną. A jeśli sięgnąć po narzędzia patafizyczne,[1] można uznać Trzeciego policjanta za jedną wielką pataforę. Czyli figurę, która wobec metafory pozostaje w takim samym stosunku, co metafora do języka niefiguratywnego – tworzy nie tyle nowe znaczenie, co nową rzeczywistość, by lepiej oddać naturę zjawiska, o którym mowa; jest niczym kawałek ogona jaszczurki, który za bardzo wyrósł, odłamał się i wyrosła z niego nowa jaszczurka.  

[1] Patafizyka to paranaukowa dyscyplina z pogranicza fizyki, filozofii i sztuki, wymyślona przez Alfreda Jarrego.

Marek Gajdziński jest pisarzem, dramaturgiem, tłumaczem literatury i nauczycielem. Powieści i opowiadania: Spacer do kresu dnia (Iskry, 1989), Głowa konia (Państwowy Instytut Wydawniczy, 1996), Droga do Indii (Zielona Sowa, 2000). Na podstawie opowiadań Tadeusza Różewicza i Marka Gajdzińskiego w Teatrze Telewizji powstał spektakl Badyle (2020) w reżyserii Andrzeja Barańskiego.

Schreibe einen Kommentar

Deine E-Mail-Adresse wird nicht veröffentlicht. Erforderliche Felder sind mit * markiert

Cookie Consent mit Real Cookie Banner