Kim są duchy? Wszyscy nimi jesteśmy. My, tutaj. No, prawie wszyscy. Wszyscy biali. Bo tak mówią na nas Chińczycy. W kantońskim slangu. Coś jak gajdzini po japońsku? Ale czy tylko my? Czy tylko biali Europejczycy, którzy bezwzględnie wykorzystują swoją uprzywilejowaną pozycję wobec nich, nielegalnych imigrantów, by zaspokoić to nasze metafizyczne nienasycenie? Sprawa nie jest chyba taka oczywista. Dla Chińczyków duchami jesteśmy my, ale nam to właśnie oni, imigranci, mogą wydać się duchami. Bo tacy są przezroczyści, niewidoczni dla oficjalnego systemu. Rozpływają się w powietrzu, a kiedy chcą, jak duchy objawiają się tu i tam jako tania i przez to bardzo poszukiwana siła robocza. Bo do Europy pcha ich bardzo podobny rodzaj nienasycenia. Mówią o tym sami, zwłaszcza ci, którym się powiodło, którzy zrobili na Zachodzie karierę. To prawda, jest tam, w porównaniu z naszymi standardami, biednie. Nawet bardzo biednie. Zarabia się nawet jeden procent tego, co w UK – 100 razy mniej! Hua mieszała beton na budowie, zarabiała 300 juanów, równowartość 20 funtów szterlingów, na miesiąc. Ale to nie jest tak, jak powiedzmy w Irlandii w czasach Ziemniaczanej Zarazy, że ci ludzie musieli wyjechać, bo inaczej by nie przeżyli. Wyjechali po części po to, żeby polepszyć poziom życia swojej rodziny. Ale też dlatego, że po prostu jest tam taki zwyczaj. Od pokoleń. Że się kogoś z rodziny wysyła do Japonii, do Ameryki, do innej Europy. Głównie po to, żeby za przywiezione pieniądze otworzyć biznes, restaurację, albo wybudować lepszy, większy, wyższy dom. Bo im wyższy dom, tym wyższy status społeczny. A na osiąganie coraz wyższego statusu jest ogromna presja – oddolna, społeczna, i odgórna, państwowa. O czym świadczą wszechobecne plakaty i bilbordy wzywające do bogacenia się. “Wspieraj czynem wzrost gospodarczy. Zarabiaj więcej!” Tego rodzaju wyścig nigdy się nie kończy. Albo kończy katastrofą. Na ile ten pęd do dorabiania się za granicą wynika z autentycznej potrzeby, na ile z traumatycznej pamięci o biedzie i prowadzącym do kanibalizmu głodzie podczas Wielkiego Skoku, a na ile z bieżącej polityki chińskich władz, tego chyba nie sposób ocenić.